Siłownia za kratami. Były osadzony opowiada o tym, jak wygląda trening w więzieniu

Podnoszenie ciężarów w amerykańskim więzieniu oznacza dołączenie do jedynej w swoim rodzaju subkultury. Ci mężczyźni rezygnują z masturbacji, by poprawić swoje wyniki wyciskania i jedzą najtańszą rybę w puszce łącznie z obrzydliwym sosem, aby dostarczyć sobie każdego z 72,5 g białka obiecanego na opakowaniu. To bardzo męski i agresywny świat z własnymi zasadami i zwyczajami. Żyłem tak przez 10 lat. 



Wejście po raz pierwszy na główny dziedziniec więzienia o zaostrzonym rygorze to niezapomniane doświadczenie. Od razu przypomniały mi się obrazy flamandzkich mistrzów, na których grzesznicy znoszą katorgi w piekle. Tysiąc spoconych mężczyzn z gołym torsem sapiących i przeklinających pośród plątaniny zardzewiałego żelastwa i domowej roboty sprzętu – wyglądało to bardziej na scenę tortur niż miejsce do ćwiczeń.

Ćwiczenie w amerykańskich wiezieniach urasta do rangi religii. Biorąc pod uwagę ograniczenia sprzętowe i brak suplementów, więźniowie musieli wymyślić bardzo twórcze sposoby, by mimo wszystko móc rzeźbić sylwetkę. Idąc przez ten plac jak z obrazu Boscha, w słoneczny lipcowy dzień 10 lat temu, wiedziałem, że będę musiał brać w tym udział. Już na stracie byłem z zupełnie innej bajki. Kilka lat wcześniej ukończyłem Uniwersytet Nowego Jorku na kierunku historia i romanistyka. Zacząłem też karierę w wydawnictwie po spędzeniu kilku lat w Europie. Później uzależniłem się od heroiny i stałem się na tyle zdesperowany, by dokonać kilku napadów. Dostałem za to 10 lat.

Podnoszenie ciężarów w wiezieniu jest jak dołączenie do gangu. Place ze sprzętem są podzielone rasowo. Ja byłem w części irlandzkiej, poza tym była jeszcze część włoska, jamajska itd. Była nawet część chrześcijańska, gdzie ćwiczyć mogli sprawcy przestępstw na tle seksualnym.

Zacząłem ćwiczyć od razu, dołączyłem do swojej grupy i dostałem rękawice do podnoszenia ciężarów od człowieka na wózku. To był jedyny sposób, by je zdobyć. Rękawice są przydzielane osobom na wózkach, które następnie sprzedają je z niezłym zyskiem. Z innych rzeczy, paski na śliskie uchwyty sztangi więźniowie szyli z płótna i sprzedawali za paczkę papierosów. Cena była niska, bo strażnicy ciągle je zabierali.

Więźniom udaje się jednak utrzymywać formę mimo prymitywnego sprzętu. Problemem jest oczywiście odżywianie – jak wie każdy kulturysta, właściwe odżywienie mięśni to już połowa sukcesu. Czasami kradną więc puszki z kuchni. W innych więzieniach słyszałem, że odkupują Ensure – odżywkę przyznawaną więźniom z AIDS – pełną witamin i minerałów.

W wiezieniu, gdzie ludzie zwykle mają małą wiedzę na temat chemii ciała, witaminy uznawane są za niemalże magiczne substancje. Niektórzy nie zaczną nawet treningu bez wzięcia dawki. W rzeczywistości jednak więzienne menu jest układane przez profesjonalnych dietetyków i zawiera wszystkie niezbędne składniki odżywcze. Ogromne dawki witaminy E, C i B12 kradzione przez więźniów i tak są wydalane z moczem.

Prawdziwym problemem jest natomiast zdobycie wystarczającej ilości białka. Niektórzy przemycają do środka kreatynę. Wygląda to tak, że ktoś z krewnych na zewnątrz umieszcza kreatynę w słoiku po kremie do kanapek, zakleja wszystko dokładnie i wysyła w paczce. Taki słoik kosztuje w środku nawet 50 dolarów. Drogo, ale działa.

Wielu mężczyzn mając do dyspozycji mnóstwo czasu i nic lepszego do roboty uzyskuje w więzieniu świetną sylwetkę. Tracą ją jednak już kilka miesięcy po wyjściu na wolność. To nie są tacy ludzie, którzy na wolności zapisują się „klubu zdrowego stylu życia”. Mają inne problemy – uzależnienia, zdobycie pieniędzy na utrzymanie dziecka, bezrobocie itd. Widziałem ich wielu, jak wracali za naruszenie warunków zwolnienia i musieli zaczynać swój trening od początku.

Ja po czterech latach praktyki byłem w stanie unieść na ławce 140 kg przy wadze 84 kg – do czasu, gdy wysunęły mi się trzy dyski i musiałem zakończyć swoją ciężarową karierę.

Patrząc na potężnie zbudowanych wieloletnich więźniów można zrozumieć, dlaczego prawicowi działacze chcą zakazu tego typu ćwiczeń w wiezieniach. Jednak z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że dyscyplina i oddanie, jakiego wymaga podnoszenie ciężarów wraz z wynikającą z niego pewnością siebie, czynią ludzi lepszymi. Być może dodają im trochę próżności, ale dzięki temu ci ludzie mają na koncie przynajmniej jakiś sukces.

Wielu więźniów to byli narkomani, wielu ma niską samoocenę w efekcie dorastania w biednych, niewykształconych rodzinach. Podnoszenie ciężarów pomaga im zobaczyć lepszą wersję siebie, daje im konkretny sukces w miejscu, które ma za zadanie zdegradować i umniejszyć człowieka.

Źródło: www.fitnessandpower.com

Odsłon 47 345